piątek, 28 marca 2014

A wieczorami hamujemy czas i czytamy...

Moim ulubionym sposobem na czas z dziećmi (poza jazdą na rowerze) jest czytanie.
Taki magiczny czas..
magiczny bo zegar zaczyna chodzić wolniej.. magiczny bo dzieci słuchają jak zaczarowane.. magiczny bo przytulają się leżąc bez ruchu wiele minut..magiczny bo wspólny mocniej niż zwykle..

Czytamy chłopcom od pierwszych miesięcy. Cypian nawet wcześniej, chcąc nie chcąc, leżąc przy piersi wysłuchiwał już "dorosłych" książek straszego brata. Nasza biblioteczka rozrastała się i ewoluowała wraz z wiekiem chłopców. Młodszy prawie przeskoczył etap oglądania obrazków i słuchał czytanych historii bardzo szybko. Zresztą taki chyba los młodszego rodzeństwa - wszystko robią szybciej i uczą się bezwiednie. Zaliczyliśmy kilka nieudanych pozycji literackich ale mamy też już bazę swoich ulubionych do których nawet po kilka razy wracamy. Chętnie podzielimy się kilkoma tytułami wartymi zakupu i miejsca na dziecięcej półce...

Niezależnie od wieku, pory dnia czy humoru te książki chłopcy uwielbiają! Przy nich zawsze sporo się śmiejemy, a oni na wyścigi wykonują polecenia czytane przeze mnie, będące właśnie całym sensem i fabułą. Nie wiem czy kiedykolwiek im się znudzą:)



   Seria Miasteczko Mamoko to niesamowite książki! Nie ma w nich żadnych wyrazów a tyle  treści! Co innego widzi tam Aleksander, co innego Cyprian. W dodatku czytalismy ją setki razy i wciaż znajdujemy coś nowego, budujemy własne historie podoążając za poszczególnymi bohaterami ze strony na stronę..






    Piękne historie, przez dzieci rozumiane dosłownie, dla dorosłych metaforyczne.. Nasza najnowsza zdobycz - "Muszla" o przyjaźni i tęsknocie opowiedziana tak cudnie, że wycisnęła moje łzy a dzieci słuchały bez ruchu..




    Ciekawe opowiadania dla starszaków, napisane przez panią psycholog Annę Piekarską. Mogą być pomocą w odpowiadaniu na pytania stawiane przez dzieci lub lęki jakie czasem się w nich pojawiają. Pobudzające wyobraźnię, mądre.



   
    Uwielbiamy Mikołajka wszyscy! Czytaliśmy te książki już kilka razy i pewnie jeszcze wiele razy nas czeka a wciąż bawią nas tak samo i są tak samo interesujące. Moim zdaniem każdy trzylatek jest już na nie gotowy.



    
     Zbiory wesołych opowiadań dla przedszkolaków. Idealne na wieczorne czytanie. Ładne obrazki,choć nie ma ich zbyt wiele. Ciekawe zarówno dla trzylatka jak i dla sześciolatka.




    
     Kiedy Cyrian zaśnie wcześniej, możemy już sobie pozwolić z Aleksandrem na poważniejszą literaturę. Dzieci z Bullerbyn - nie wiem czy bardziej lubi ją mój syn czy ja, ale skoro on chetnie słucha to ja wyciągam ją kiedy tylko się da:)  Harry Potter jest już dość trudny dla pięciolatka ale zaskakuje nas to jak wiele potrafi z niej zrozumieć i zpamiętać. Myślę że napewno za 2-3 lata trzeba będzie do niej wrócić ale narazie też się sprawdziła na etapie fascynacji magią:)





     Każdy rodzic doczeka chwili kiedy będzie musiał odpowiadać na tysiące pytań, czasem nawet trudnych i bardzo trudnych. .. dzieję się to mniej więcej wtedy kiedy dziecko idzie do przedszkola i zaczyna odkrywać świat. Wtedy właśnie pomocne bywają książki, które ciekawie potrafią wyjaśnić wiele spraw dziecku, uzupełniając przy okazji naszą wiedzę na wypadek kolejnych trudnych pytań.




    Zdażają się takie dni, kiedy czasu mamy sporo, chęci jeszcze więcej ale pomysły na ciekawą zabawę gdzieś pouciekały.. Wtedy sięgamy po magiczne książki z pomysłami. Kreatywnie spędzamy czas po którym zostają pamiatki w postaci rakiety z butelki, statków z łupinek orzecha itp.



   Czekam na Wasze tytuły:)

wtorek, 18 marca 2014

Domowo, zdrowo, ekspresowo.

Zauważyłam że czynnością zajmującą większość mojego dnia jest przygotowywanie jedzenia. Przy dwójce dzieci co chwilę jestem w kuchni i robię coś jak nie dla jednego to dla drugiego. Mimo to udało mi się wypracować posiłki które są zdrowe, a ich przygotowywanie nie zajmuje dużo czasu.

Od kiedy urodził się Aleksander staram się bardzo świadomie podchodzić do tematu odżywiania. Czytając sporo na ten temat zrozumiałam że to co daję dzieciom do miseczek ma bezpośredni wpływ na ich zdrowie i samopoczucie. Staram się karmić ich tylko nieprzetworzonymi produktami, możliwie jak najmniej zanieczyszczonymi chemią, takimi które sama przygotuję, dzięki czemu jest w nich jeszcze dużo energii życiowej. Nie karmiłam dzieci daniami ze słoiczków właśnie z tego powodu. Wiem że producenci chwalą się jak wspaniałe produkty zostały wykorzystane do ich produkcji. Może i były to najlepsze owoce i warzywa, ale jeszcze wtedy gdy rosły na krzaczku lub drzewie. Potem ich droga do brzuszków moich dzieci była tak długa i skomplikowana że musiały utracić bardzo wiele ze swojej wspaniałości. Dlatego traktowałam słoiczki jako koło ratunkowe w razie wyjazdów a na codzień wszystko przygotowuję sama.
Ideałem byłoby mieć swój sad, swoją fermę i ogródek warzywny oraz piekarnię:) Na to niestety nie mam czasu i warunków, a więc nie popadając w skrajność: przygotowuję każdy posiłek z prostych, pierwotnych produktów. Zasady których się trzymam:
- owoce i warzywa powinny być polskie i sezonowe
- jak najrzadziej podaję mięso, zastępując je rybami i roślinami strączkowymi takimi jak soczewica
- unikam białej (oczyszczonej chemicznie z tego co wartościowe) mąki, podaję razowy chleb, ciemne makarony, pełnoziarnisty ryż (ulubiony to basmati o pysznym orzechowym smaku)
- mleko krowie zastępuję owsianym lub ryżowym ( w Rossmanie 5zł)
- zamiast serka typu almette kupuję serek kozi (dzieci nie widzą różnicy)
- zamiast nutelli - masło orzechowe bez soli i cukru
- kiedy dzieci wołają coś słodkiego - daję im kostkę gorzkiej czekolady, czasem po pół kinderka
- nie kupuję danonków, bakusiów, kubusiów itp. ani słodkich płatków do mleka
- do picia woda, słaba herbata zielona lub biała; Cyprian nie przepada za wodą więc kupuję mu soki dla niemowląt po 4 miesiącu bez cukru i rozcieńczam na pół z wodą
- czasami w pośpiechu śniadaniowym podaję Cyprianowi kaszkę ekspresową ale tylko firmy Hipp, bez cukru i dosypuję do niej ziarna sezamu, siemienia lnianego, słonecznika i płatki owsiane

Dodatkowym utrudnieniem są indywidualne upodobania moich dzieci. W dodatku każdy ma swoje. Rzadko kiedy podaję na stół to samo dla wszystkich. Aleksander przez ostatnie kilka miesięcy ma wilczy apetyt i nie kręci nosem, czasem nawet chętnie próbuje nowych potraw i ocenia je na podstawie smaku a nie wyglądu;)
Cyprian, mimo że jako niemowlak karmiony był metodą BLW i bardzo chętny do różnorodnych produktów, przed drugimi urodzinami stracił apetyt na większość z nich. Muszę więc się trochę wysilić żeby każdemu z nich zapewnić wszystko co powinno się znaleźć codziennie w ich brzuszkach. Mam już na to swoje sposoby:)
Moje codziennie szybkie dania dla dzieci (i rodziców):

- ZUPA KREM Z GRZANKAMI - Cyprian uwielbia każdą zupę pod warunkiem że podana jest z grzankami, u nas zwanymi "chrupeczkami":) Mam więc ogromne pole do popisu. Zazwyczaj gotuję ją bez mięsa, od czasu do czasu wrzucam kawałek piersi z indyka lub rybę.
Na początek podsmażam cebulę z czosnkiem lub pora. Zazwyczaj w garnku ląduje też marchewka i ziemniak. Czasem brokuły, czasem papryka i pomidor, czasem dynia (jest już w sklepach mrożona dynia z Hortexu). Do tego dorzucam na przemian kaszę jaglaną lub soczewicę. Dodaję sól lub sos sojowy, pieprz, pietruszkę. Na koniec miksuję i posypuję grzankami lub pokrojonym w kostkę czerstwym chlebem. Po takim daniu mogę być spokojna! Dostarcza wszystko co potrzba dla zdrowia, w dodatku w gotowanej, czyli najzdrowszej, rozgrzewającej postaci.

- KOTLECIKI Z SOCZEWICY - szybkie danie, dające wiele możliwości "przemycenia"produktów:)
Gotuję pół szklanki czerwonej soczewicy w całej szklance wody. Dodaję jajko, startą marchewkę, starty czosnek, czasem podsmażoną cebulkę lub startą cukinię. Można dodać jeszcze inne gotowane warzywa. Doprawiam sosem sojowym, majerankiem, pieprzem, słodką papryką. Miksuję blenderem i dodaję bułkę tartą do uzyskania dość zwartej konsystencji. Formują spłaszczone kulki i smażę na oleju rzepakowym lub piekę w piekarniku z obu stron.

- FASOLKA SZPARAGOWA Z SEZAMEM to bardzo dobry dodatek do obiadu. Nie martwię się jeśli Cyprian ominie mięso (za którym nie przepada). Fasolka i ziarna sezamu mają dużo białka, uzupełniają się więc. Jeśli nie ma sezonu na fasolkę, kupuję mrożoną, gotuję ją, dodaję sos sojowy i podprażony sezam. gotowe:)

- MAKARON - każdy lubi inny..więc gotuję makaron razowy, dla Cypriana dodaję oliwę z podsmażonym startym czosnkiem (lubi nawet dużą ilość) a dla Aleksandra przygotowuję sos pomidorowy z przecieru do którego dodaję podsmażoną cebulę i czosnek, czsem cukinię i wszystko miksuję tak że nie czuć warzyw. Przyprawiam solą, cukrem i oregano. Makaron pełnoziarnisty jest tak zdrowy że nie martwię się brakiem mięsa.

- RYBKI - filet z dorsza lub innej mięsistej ryby panierowany w bułce mieszanej z otrębami,
dla Aleksandra z kapustą kiszoną (nie kwaszoną! );
 - kawałki indyka w sosie z mleczka kokosowego - indyka kroję na kawałeczki i przyprawiam czosnkiem, kurkumą, imbirem i sosem sojowym. Podsmażam, dodaję mleczko kokosowe i duszę aż sos się zredukuje.

- PRZEKĄSKI - w ciągu dnia chłopcy co chwilę wołają coś do jedzenia. Wypracowaliśmy więc sobie kilka ulubionych posiłków które są łatwe w przygotowaniu.
  - miska ryżu pełnoziarnistego z masłem i cynamonem, polana syropem z agawy lub miodem
  - miska ryżu pełnoziarnistego wymieszana z łyżeczką dżemu
  - makaron razowy na słodko z masłem i serem
  - sałatka owocowa - jabłko, gruszka, winogrona, banana staramy się unikać ale od czasu do czasu:)
  - chleb lub bułka razowa pokrojone na małe kanapeczki z serem kozim i ogórkiem ( dla Aleksandra) lub pomidorem (dla Cypriana)
  - kanapeczki z pełnoziarnistego pieczywa z masłem orzechowym bez soli i cukru lub miodem
  - dla Aleksandra - tosty - chleb razowy przekrojony na trójkąty z serem żółtym i keczupem
  - dla Cypriana - tosty z pastą z awokado (awokado rozgniecione z czosnkiem)
  - czasem kaszka ekspresowa Hipp (bez cukru) z dużą ilością ziaren sezamu, lnu, słonecznika, płatki owsiane;

Jeśli nawet przygotowanie jedzenia zajmuje mi sporo czasu z dnia, myślę że warto. Dobre, naturalne odżywianie warunkuje odporność i zdrowie moich dzieci, które chorują rzadko, z infekcjami zazwyczaj radzą sobie bez leków.
Regularnie staram się czytać artykuły o odżywianiu na dziecisawazne.pl
Polecam też książkę "Odżywianie dla zdrowia" Paula Pitchforda, którą traktuję jak biblię dietetyczną. Bardzo szczegółowo jest tam opisany każdy aspekt odżywiania i jego wpływ na nasze zdrowie w kontekście tradycyjnej medycyny chińskiej i indyjskiej połączonych z nowoczesną dietetyką.

Czekam na komentarze i Wasze pomysły na codzienne zdrowie:)


                                            Kotelty z soczewicy, mniam!



                  Mrożona dynia - moje zapasy z jesieni właśnie się skończyły więc chętnie korzystam!



                          Najmądrzejsza książka jaką mam w domu! :)

poniedziałek, 3 marca 2014

pokoik braci - przedszkolaków

Nadszedł czas wyprowadzki. 2,5-letni Cyprian poszedł do przedszkola i przenosi się z sypialni rodziców do najprawdziwszego, własnego łóżka, daaaleko od mamy (blisko brata za to) we własnym pokoju  na drugim końcu dłuuugiego korytarza (szczególnie w nocy ten korytarz robi się baaardzo długi..). Mama cała w stresie, bo nie usłyszy jak się przebudzi, nie zobaczy jak się odkryje, nie przytuli się do gołej stópki.. Cyprian jednak nie przejęty, szczęśliwy, śpi całą noc pod kołdrą, przytula się do misia, a jak zatęskni to jeden dźwięk wydany i mama biegnie długim korytarzem, w dwie sekundy jest przy nim. Moment czytania książeczek lekko chaotyczny, bo starszy brat już 5-letni, chce czytać poważne opowieści, nawet bez obrazków. A młody chętnie jeszcze miasteczko Mamoko ogląda lub o Jasiu i Małgosi historię. Trzeba więc najpierw jednemu, potem drugiemu czytać, ale za to później chłopcy zasypiają sobie sami, jeden na górze, drugi na dole.

Do tego sukcesu napewno przyczyniła się zjeżdżalnia. Łóżko ze zjeżdżalnią to jest to! Marzenie każdego dziecka. Chłopcy niczego nie świadomi pojechali na weekend do babci, wracają - a tu pokoik odmieniony, całkiem nowy, nowe łóżko, no i Zjeżdżalnia! Trzy godziny nieprzerwanej zabawy. Każda zabawka ma nowe miejsce, więc nabrała nowego uroku. Wszystko trzeba sprawdzić i przetestować. Długie biurko do rysowania. Nad biurkiem ściana po której można pisać! I plakaty Lego Przygoda - a tu akurat Aleksander (lego-fan) dopiero co widział film w kinie! No po prostu raj!

Ale zanim ten raj, mama nie spała dwa tygodnie tylko penetrowała sieć w poszukiwaniu pomysłów na nowy pokoik dla synków. Najpierw miało być tylko nowe łóżko. Ale mama zakochała się w pokoikach w stylu skandynawskim..i co zrobić? Żeby za dużo nie zmieniać, nie wydać za wiele a efekt uzyskać? Gimnastykowała się mocno, ale w końcu powstał projekt. Zakupy w Ikei, parę gadżetów zamówionych online, a oto inspiracje:










Pokoiki w stylu skandynawskim dzielą się na te bardziej vintage - klimatyczne, starodawne, z dużą ilością tkanin i wzorów oraz na te bardziej nowoczesne, które lepiej pasują do naszego domu i naszego stylu. Ich charakterystyczną cechą są białe ściany, biała podłoga a reszta to mix kolorów i kontrastów. No i czarne elementy. Na jasnym, uporządkowanym tle nawet różnokolorowe zabawki nie tworzą chaosu, tylko zamierzony efekt. Część z nich zamknięta jest w pudłach, ale te które zostają na widoku - nie przeszkadzają wizualnie. Oczywiście najlepiej żeby były to przedmioty handmade - z drewna lub szyte. U nas takich wynalazków niestety niewiele, chłopcy kochają lego i to one dominują wszystkie zabawki. Jako przełamanie lekkie wiszą klimatyczne kule cootonballs, które zaświecone wieczorem tworzą magiczną atmosferę. Można się od nich uależnić:)



Małe drewanine miasteczko znalazło jednak swój kącik a reszta schowała się w szufladach i pudełkach. Ze starej wersji pokoju została też jedna turkusowa ściana i takaż wykładzina. Lepsze byłyby pewnie białe deski na podłodze a na nich kilka różnokolorowych dywaników, no ale..tata mógłby nie znieść nadmiaru zmian:) Na wykładzinie leży jednak po skandynawsku skóra owcza i jest lądowiskiem ze zjeżdźalni.




Aby dać upust artystycznym zapędom, chłopcy mają długi stolik, dużo kredek, mazaków, farb, palsteliny, uporządkowanych w pudełkach. Kartki i kolorowanki leżą w gazetniku z Ikei powieszonym obok na ścianie, w zasięgu małych rączek.



Lamka biurkowa z Ikei jest ładowana, nie potrzebuje więc kabla, co jest bardzo przydatne.
Część plastycznych przedmiotów leży sobie w drewnianych skrzyneczkach, kupionych w Nanunana, a część wisi w torebkach Koziel - fabrykaform
Druga największa atrakcja pokoikowa - ściana tablicowa, po której można bezkarnie mazać, pisać, bazgrać to też punkt charakterystyczny dla skandynawskiego stylu.




Powtarzającym się u nas elementem są akcenty pogodowe - krople deszczu i chmurki. 
Tapeta ze sklepu zyrafyzszafy.pl
Przepiękna, cudnie wykonana chmurka zawieszona pod sufitem - dawanda.





Dotychczasową lampę - rakietę wymieniliśmy na surową, minimalistyczną lampę - żarówkę w mocnym kolorze. Niestety daje słabiutkie światło, wieczorem potrzebne wsparcie innych źródeł.
Dostępna na www.ladnebebe.pl , my kupiliśmy ją trochę taniej w leroymerlin.



 Ściana nad łóżkiem informuje w bardzo wyraźny sposób kto tu rządzi. Prześliczne chmurki z wyciętymi imionami chłopców firmy Cghome zamówiłam na http://www.pakamera.pl/
Poduchy - sowy (mała z Nanunana) dostępne na www.soofkastudio.pl
Tę większą, piękną czarną sowę mamy dzięki konkursowi maybebaby.pl Dziękujemy!:)


No i kapa! Długo poszukiwana, w końcu idealny dresowy kocyk z chmurką znaleziony na http://www.pakamera.pl/ W dodatku specjanie dla nas uszyta na wymiar w naprawdę fajnej cenie!




Coś jeszcze zostać musiało nienaruszone ze 'starego' pokoiku. Rodzinnie wykonany układ słoneczny - duma naszego montessoriańskiego przedszkolaka. Słonce i rakieta zrobione z pudłonienudno (tematyka kosmos), planety tworzyliśmy sami, Aleksander odpowiednio nadał im kolory, zdecydował która jest jakiej wielkości i w jakiej odległości od słońca ma się znaleźć. Nad nimi świecą fluorescencyjne gwiazdki. Z takim dziełem ciężko byłoby się rozstać:) Takie akcenty tworzą własny, niepowtarzalny klimat cenniejszy od najdroższych zabawek!



niedziela, 16 lutego 2014

Masu masu.. . masaż Shantala.

Żyję pod wodą. Od 9 miesięcy. Jest ciasno, ciemno. Słyszę ciepły głos mamy i rytmiczne bicie jej serca. Niczego nie widzę. Nic mnie nie niepokoi. Jest spokojnie i tak bezpiecznie..
Pewnego dnia jakaś nieznana dotychczas siła przenosi mnię pchając ciasnym tunelem do innego świata. Jest głośno, choć wszystko słyszę jak za ścianą. Jest jasno, choć mam zamknięte oczy, otwierając je widzę gęstą mgłę. Głos mamy oddala się. Trzeba samodzielnie oddychać. Trzeba upominać się o jedzenie. Jest zimno i tyle miejsca dookoła. Taki ten świat ogromny..
Niewiele słyszę, prawie nic nie widzę i nagle czuję to znajome ciepło. Pachnące, miękkie ciało mamy otula mnie i czuję się bezpiecznie. Nareszcie coś co znam. To znaczy że mama jest blisko i że czuwa nade mną. Oddech się uspokaja, można spokojnie zasnąć..

Dziecko rodzi się wtedy, gdy większość jego zmysłów jeszcze nie jest gotowa na spotkanie z jasnym, głośnym, pełnym zapachów światem. Zmysły nie są jeszcze całkiem aktywne po to, by uchronić małego człowieka przed nadmiarem bodźców na początku jego życia. Aby jego przejście ze świata płodowego do zewnętrznego było łagodniejsze i spokojniejsze. Stopniowo maluszek zaczyna widzieć i słyszeć coraz więcej, mniej śpi, interesuje się światem w którym się znalazł.
Jedynym zmysłem który dobrze rozwinął się już w trakcie życia płodowego jest zmysł dotyku. Przejście przez kanał rodny podczas porodu pozwala dziecku poznać granice swojego ciała i od tamtej pory dotyk jest najbardziej bystrym sposobem na kontakt ze światem. Zresztą wystarczy zamknąć oczy i zatkać uszy żeby zobaczyć jak wyostrza się czucie za pomocą skóry.
Czasem wydaje nam się że z naszym nowonarodzonym dzieckiem mamy tak słaby kontakt i trzeba poczekać parę tygodni, a nawet miesięcy żeby móc się z nim komunikować. Szczególnie tatuś który nie karmi piersią może mieć takie odczucie. Skoro jednak zmysł dotyku jest już tak sprawny, warto to wykorzystać aby w ten sposób "rozmawiać" z dzieckiem.
Masaż Shantala to nie żadna specjalistyczna umiejętność której ciężko się nauczyć. Każdy rodzic dotykający swoje dziecko z miłością może nazwać ten dotyk masażem. Fajnie jest czuć, że prostym sposobem, tylko dlatego że jesteśmy dziecku tak bliscy, możemy stworzyć z nim niesamowitą, magiczną wręcz wieź jeszcze zanim zaczniemy z nim rozmawiać:)
Jeśli wprowadzimy masaż do codziennego rytuału, dodając do niego przytulanie, kangurowanie, chustowanie, karmienie, kąpanie, pielęgnację, damy dziecku to co jest podstawą zdrowia i szcżęścia każdego człowieka - poczucie miłości i bezpieczeństwa.

Dla rodziców chcących rozpocząć masowanie mam kilka rad:
- masować można od urodzenia
- masujemy zawsze w spokojnej atmosferze i tylko wtedy kiedy jesteśmy w pozytywnym nastroju
- do masażu najlepiej używać naturalnej oliwy lub oleju - nierafinowanych, tłoczonych na zimno, np. olej kokosowy, oliwa z oliwek, z pestek winogron itp. Pamiętajmy że to co możemy zjeść będzie też dobre dla skóry
- jeśli dziecko jest noworodkiem masujemy je trzymając na udach, większe dzieci możemy położyć na przewijaku lub łóżku, ważne jednak aby osobie masującej również było wygodnie
- dobrze jeśli masaż będziemy wykonywać zawsze o podobnej porze, wtedy kiedy dziecko jest spokojne, nie zmęczone i nie głodne
- nie masujemy nigdy w trakcie ataku kolki choć masaż jest świetną profilaktyką bóli brzuszka
- pilnujmy aby ruchy wykonywane w trakcie masażu były powolne i spokojne
- masaż powinien być wykonywany zawsze przez osoby najbliższe dziecku jak mama lub tato
- masować można dziecko w każdym wieku i nigdy nie jest zbyt późno na rozpoczęcie masowania

Często martwię się, że moje dzieci tak szybko rosną i z niektórych przyjemnych czynności ( jak karmienie piersią czy noszenie w chuście) musimy zrezygnować. Pocieszam się faktem, że masaż robimy wciąż i zanosi się na to że jeszcze długo się z nim nie rozstaniemy. Mój prawie 6 latek upomina się o niego codziennie przed snem i wybiera jedną częśc ciała która będzie masowana. Najczęściej jest to twarz lub stopy, rzadziej plecki lub brzuszek a tylko czasem dłonie. To takie magiczne parę minut tylko dla nas.
Młodszy 2,5 latek uwielbia masaż ponownie. Wrócił do niego po kilkumiesięcznej chwili buntu przed drugimi urodzinami. Dzieci w tym wieku rzadko się zatrzymują w ciągu dnia a właśnie masaż jest czymś co pozwala mu się wyciszyć przez parę minut, czasem nawet kilka razy dziennie.
Zdarzało mi się widzieć jak Cyprian masuje lalkę używając dokładnie tych samych ruchów co ja - fajny widok:)

Na warsztatach masażu spotykam się z rodzicami i ich dziećmi w różnym wieku. Najczęściej są to maleństwa po urodzeniu ale zdarzają się również o wiele starsze, bo jak wspomniałam na rozpoczęcie masażu nigdy nie jest za późno. No i jest to umiejętność której się nie zapomina,
można używać przy każdym kolejnym dziecku. A satysfakcja z widocznych efektów masażu jest cudownym uczuciem:)










poniedziałek, 10 lutego 2014

Jak oswoić chustę..

Pierwszy raz zobaczyłam chusto-mamę 8 lat temu w Dreźnie. Temat macierzyństwa był mi jeszcze wtedy bardzo obcy, jednak jakoś utkwił mi ten widok i mocno zwrócił moją uwagę. Do dziś pamiętam jak bardzo mi się to spodobało. 3 lata później przyszedł na świat Aleksander ale na chustę zdecydowałam się wtedy zbyt późno, gdy Mały już raczkował. A że był dzieckiem "bezobsługowym", chętnie leżącym w łóżeczku, leżaczku, wózku - nie było potrzeby wspomagać się chustą. Moje ręce wystarczały.
Cyprian za to był urodzonym kangurkiem. Szybko dał do zrozumienia, że chusta jest nam niezbędna Pierwsze chustowe kroki postawiliśmy na lekcji salsy z dzieckiem w chuście. Klub Kangura przekazał nam podstawową instrukcję wiązania i Mały zasnął po pierwszych dźwiękach. A ja zrozumiałam na czym polega ta magia. Cypi zasypiał w chuście kiedy tego potrzebował a ja nie musiałam nawet przerywać gotowania lub czytania książki.
Postanowiłam zostać doradcą chustonoszenia, żeby wiązać prawidłowo i odpowiednio umieć ułożyć dziecko w chuście, poznać wszystkie wiązania. No i po to żeby innym rodzicom przekazywać tę "magię". Na kursie zrozumiałam że wiązanie chusty to nie tylko odpowiednie poprowadzenie kawałka materiału, co można pokazać nawet na sznurówce. Chusta to przede wszystkim jedyne znane nosidło które układa się "na miarę" za każdym razem gdy je motamy. Dziecko zmienia się każdego dnia, a chusta za nim podąża. Każde "gotowe' nosidło jest jedno przez kilka miesięcy. A chusta jest inna codziennie. Dlatego jako jedyna potrafi utrzymać prawidłową pozycję dziecka, podtrzymać jego kręgosłup dzięki dociąganiu, odpowiednio ułożyć nóżki i bioderka a ponadto stworzyć dla dziecka atmosferę podobną do tej z brzucha mamy. Co więc łagodniej może przenieść dziecko z życia płodowego do życia na świecie jak nie chusta??
Z 8-9 miesięcznym Cypriankiem chodziłam do szkoły rodzenia prezentować wiązania przyszłym mamom. Młody zanim jeszcze owinęłam go chustą - już przyjmował odpowiednią pozycję na mnie i tylko czekał:) Jako chodzący roczniak był nad morzem i wciąż usypiał w chuście. Nie trzeba było nam ciągnąć wózka na plażę. Dopiero kilka miesięcy później odwrócił się od chusty bezpowrotnie. Uznał widocznie że przyszedł czas na samodzielność i tak też zrobił.
Chusta w każdym wieku dziecka ma więc trochę inne znaczenie i zastosowanie. Jedno jest pewne - jest niezastąpiona i warto poświęcić chwilę uwagi by ją oswoić.

Co jest ważne w wyborze chusty?
- wybieramy chustę tkaną nawet dla noworodków i taką używamy przez cały okres noszenia. Ważne aby splot tkaniny był skośno-krzyżowy, najlepiej 100% bawełna.
- długość chusty uzależniona jest od wiązania którego będziemy używać i od rozmiaru rodzica, jednak najbardzoej optymalny jest rozmiar ok 4,2 - 4,5m
- producenci chust które ja używałam i mogę polecić ze swojego doświadczenia to Storchenwiege, Lenny Lamb, Nati baby, Didymos

Krótka fotorelacja z naszej chustowej przygody:








niedziela, 2 lutego 2014

Skąd się wzięła Femimama.

Kiedy urodziłam pierwsze dziecko zrozumiałam że na to czekałam całe życie. Macierzyństwo stało się moją pasją, źródłem pomysłów i stylem bycia. Po trzech latach ponownie zostałam Mamą i jeszcze mocniej poczułam że wokół dzieci kręci się mój cały świat.
Femimama powstała w chwili kiedy chęć powrotu do pracy spotkała się ze niechęcią rozstania się z dziećmi. Chciałam robić coś dla siebie dzieląc się tym jednocześnie z innymi mamami. Chciałam pokazać im swoją wizję macierzyństwa. Zachęcić do aktywnego oczekiwania na maleństwo. Nauczyć jak wychowywać dziecko w maksymalnej bliskości i miłości korzystając z chusty, masując.
Dzielić się doświadczeniem związanym z żywieniem i wychowywaniem małych ludków.

Dlatego teraz dwa razy w tygodniu spotykam się z przyszłymi mamami, które ćwiczą ze mną i aktywnie przygotowują się tego co czeka je po porodzie. Jako doradca chustonoszenia ClauWi spotykam się z rodzicami - kangurami i uczę jak prawidłowo nosić. Jako instruktorka masażu Shantala organizuję warsztaty na których uczę jak dać maluchowi poczucie bezpieczeństwa i miłości poprzez "przytulanie dłońmi". Jako instruktorka fitness pomagam kobietom poprawić swoje zdrowie i samopoczucie, osiągnąć dobrą formę nie tylko po porodzie. Gotuję, sprzątam, bawię się z dziećmi, chodzę na spacery, czytam bajeczki na dobranoc, jestem szczęśliwa! :)

Na blogu Femimamy chcę przybliżać Wam tematy związane z Rodzicielstwem Bliskości i moim osobistym macierzyństwem. Może to, co robię stanie się inspiracją dla Was. Może mój świat będzie Wam bliski. Zapraszam do czytania o chustach, masowaniu, ćwiczeniu, gotowaniu, ubieraniu, urządzaniu, wychowaniu - przez pryzmat mojego życia.